나에게도 짝은 있는가. 파란만장 로맨스 다이어리

<Witamy w agencji matrymonialnej> Czy prawdziwe małżeństwo jest możliwe? [11]

  • Język oryginalny: Koreański
  • Kraj: Korea Południowacountry-flag
  • Inne

Utworzono: 2024-05-06

Utworzono: 2024-05-06 22:13


Mama była zmartwiona, myśląc, że jeśli wszystko pójdzie dobrze, to się pobiorą.

Starsza siostra i jej mąż, którzy świętowali związek młodszej siostry i pili za dużo szampana, zawstydzeni próbowali ją pocieszyć.

Powiedziała, że nie chce, żeby moja siostra spotykała się z kimś, kto ma problemy psychiczne.

Ojciec, który wcześniej nigdy nie wtrącał się w moje sprawy miłosne, zdawał się obserwować moją reakcję.


„Wydaje się, że wszyscy coś źle zrozumieli. Nie byłam aż tak zakochana w tym facecie.

Oczywiście, że mi się podobał. Traktował mnie jak księżniczkę, więc było mi z nim dobrze.

Myślałam, że możemy spróbować, ale tak się potoczyły sprawy.”


Nie byłam smutna, a raczej zdziwiona i wkurzona.

A właściwie, wściekła.

Dopiero po ponad pół roku osoba, która zorganizowała nam randkę, wyjaśniła mi całą sytuację.

Jak się okazało, dowiedział się, że jego horoskop nie jest zbyt obiecujący i dlatego tak się stało.

Powiedział, że od razu po tym zdarzeniu nie mógł mi powiedzieć prawdy, bo bał się, że się za bardzo zmartwię.

Usłyszałam to i zaczęłam się śmiać bez końca.

Niech to będzie zasługa moich przodków. Dobrze, że nie spotykałam się z nim dłużej i nasze uczucia nie pogłębiły się, bo co wtedy?

Nawet po rekomendacji zaufanej osoby można trafić na takiego idioty.


„No więc, oto pani jest.”

„Tak, wolałam spróbować z kimś, kogo wiarygodność została sprawdzona.”


Siedząc naprzeciwko siebie przy małym stoliku, słuchała mojej historii kobieta z długimi, prostymi włosami. Westchnęła cicho.

„Naprawdę przeszła pani przez wiele.”


<Witamy w agencji matrymonialnej> Czy prawdziwe małżeństwo jest możliwe? [11]

Witamy w agencji matrymonialnej


Dlaczego dopiero teraz?

Biuro matrymonialne. Inaczej mówiąc, firma pośrednicząca w zawieraniu małżeństw. To wciąż nieznany świat dla wielu.

Chociaż popyt na takie usługi jest duży, trudno znaleźć rzetelne opinie na ten temat.

To nie jest tak, że ludzie desperacko szukają partnera do ślubu. Coraz więcej młodych ludzi decyduje się na życie w pojedynkę i cieszenie się wolnością.

Mimo to, wiele osób marzy o znalezieniu partnera i chciałoby skorzystać z usług takich firm, ale nie mogą się na to zdecydować.

Często towarzyszy im poczucie żenady, że muszą płacić za randki.

Inni czują, że naruszają naturalny sposób poznawania ludzi.

Szczerze mówiąc, największym problemem jest urażona duma.

Myślałam, że w zimie, po przekroczeniu 35 roku życia, wreszcie zakończę erę samotności.

Po tym absurdalnym rozstaniu najbardziej żałowałam, że właśnie wtedy, kiedy moje komórki miłosne się obudziły, znowu zostałam sama.

Zamiast błagać znajomych o znalezienie mi kogoś, co mogłoby doprowadzić do niezręcznych sytuacji, postanowiłam, że skorzystanie z usług sprawdzonej firmy pośredniczącej w zawieraniu małżeństw nie będzie złym pomysłem.

Tak to sobie ułożyłam w głowie, ale do którego biura mam iść?


Okazało się, że w Polsce jest całkiem sporo firm pośredniczących w zawieraniu małżeństw.

Od dużych firm, których reklamy można zobaczyć wszędzie, po mniejsze, lokalne.

Przeszukałam internet w poszukiwaniu „opinii na temat firm pośredniczących w zawieraniu małżeństw”, próbując dowiedzieć się, do której warto iść.


U kobiet wiek to atut, u mężczyzn liczy się praca i majątek. Nie czekaj, aż będzie za późno.

Przygotuj się na rozczarowania.

Jeśli dobrze się oceniasz, to jest ok.

Te pieniądze lepiej wydać na kluby zainteresowań.


Połowa opinii była pozytywna, a połowa negatywna. Większość z nich była raczej reklamą, niż obiektywnymi opiniami.

Jednak doszłam do wniosku, że im więcej członków, tym większe prawdopodobieństwo, że spotkam przeciętnych ludzi.

Wykluczyłam z listy duże firmy, które są popularne wśród 20-30-latków. Bałam się, że tylko się tam rozczaruję.

Wybrałam jedną z dużych firm, w której głównie rejestrowali się 30-40-latkowie, która zwróciła moją uwagę i umówiłam się na spotkanie.

Po wejściu do biura, pracownica w mundurku sprawdziła moją rezerwację i zaprowadziła mnie do małego gabinetu.

„Proszę chwilę zaczekać.”


Bawiąc się ciepłym kubkiem, rozejrzałam się po gabinecie. Był czysty, cichy i zwyczajny.

Myślałam o tym, jak wynegocjować najniższą cenę za członkostwo, kiedy do środka weszła konsultantka, witając mnie z uśmiechem. Była to miła kobieta o sympatycznym wyrazie twarzy.

„Jak pani trafiła do nas?”

Najbardziej interesowało ją to, co skłoniło mnie do odwiedzenia ich firmy i jakie są moje motywy.


Opowiedziałam jej skróconą wersję mojej historii miłosnych porażek.

Konsultantka słuchała z empatią, wtrącając tu i ówdzie słowa otuchy.

Wydawało mi się, że ich zadaniem jest stworzenie więzi i sprawienie, że poczujemy się swobodnie, tak jak w rozmowie z przyjaciółką.

Zapamiętałam jej słowa: „Miała pani pecha.”

Powiedziała, że ​​to nie moja wina, że nie miałam udanych związków, a po prostu miałam pecha.

To, że do tej pory nie spotkałam odpowiedniego mężczyzny, nie oznacza, że ​​coś ze mną jest nie tak. Po prostu miałam wyjątkowo złą passę.


Nie przyszłam tu po to, żeby się zastanawiać, czy się zapisać.

Już podjęłam decyzję, a teraz chciałam tylko wybrać ofertę. Kiedy to zrozumiała, konsultantka stała się jeszcze bardziej zaangażowana.

„Dlaczego tak późno?”

Uśmiechnęłam się, ale tak naprawdę w wieku 27 lub 28 lat już próbowałam zapisać się do biura matrymonialnego.

Krążyły plotki, że listy studentek uczelni żeńskich są sprzedawane do biur matrymonialnych, ale byłam zaskoczona, gdy faktycznie otrzymałam propozycję.

Oferta była całkiem kusząca i po rozmowie z mamą zdecydowałam się zapisać, ale okazało się, że to oszustwo.

Firma nie spełniła swojej obietnicy i nie zorganizowała mi wszystkich umówionych spotkań, a potem przestała odbierać telefony.

Z perspektywy czasu przypuszczam, że osoby, które miały się ze mną spotkać, też nie były prawdziwymi klientami, a raczej pracownikami na zlecenie.

Po tym przykrym doświadczeniu postanowiłam, że nigdy więcej nie dam się oszukać w ten sposób.

Więc jej słowa o tym, że lepiej byłoby, gdybym przyszła wcześniej, były nie na miejscu.


W formularzu rejestracyjnym nie trzeba wpisywać zbyt wielu danych. Są to standardowe informacje, ale dodane są również dane o sytuacji materialnej.

Trzeba wpisać, jaki majątek udało mi się zgromadzić i czy rodzice są zabezpieczeni na starość.

Następnie odbyła się rozmowa na temat moich oczekiwań wobec partnera.


Powiedziałam, że jestem niewierząca, chciałabym mieszkać blisko niego, a różnica wieku nie powinna przekraczać 6 lat.

Powiedziałam, że wolałabym, żeby pracował na etacie, niż prowadził własną działalność lub był freelancerem.

Konsultantka klasnęła z radości.

Wyjaśniła, że większość kobiet w wieku 35-40 lat, zwanych „złotymi pannami”, ma zbyt wygórowane wymagania, co utrudnia znalezienie odpowiedniego partnera.

Powiedziała, że ​​ja, ze swoimi przeciętnymi oczekiwaniami, mam duże szanse na znalezienie partnera.

Innymi słowy, dobrze oceniam swoje możliwości.


To, co mi się podobało w tej firmie, to fakt, że oprócz konsultantów, nikt inny nie ma dostępu do zdjęć potencjalnych partnerów.

Wcześniej zdarzało mi się, że na podstawie zdjęć tworzyłam sobie uprzedzenia, co nie było korzystne.

Chciałam poznać ludzi na prawdziwej, „ślepej” randce i dopiero wtedy zobaczyć, jak wyglądają.

Po długich rozważaniach wybrałam „pakietowy” system spotkań.

Podpisałam umowę i odebrałam rachunek, który miał mnie zmotywować do regularnego chodzenia na spotkania.

Po dostarczeniu zaświadczeń o zatrudnieniu i dyplomu, zespół ds. weryfikacji sprawdzi, czy wszystko jest w porządku, a następnie rozpocznie się proces łączenia w pary.

Kostka została rzucona. Z kim się spotkam? Czy znajdę swoją drugą połówkę?

Czułam mieszankę ekscytacji i niepokoju.



Komentarze0